Popularne i bezpieczne. Baseny miejskie
Choć dobra pogoda nie zawsze w te wakacje dopisuje, to jednak są dni, kiedy można stwierdzić, że lato w pełni „popala”. A jak najlepiej spędzić upalne dni, kiedy żar leje się z nieba i próżno szukać ratunku nawet w chłodnych ocienionych miejscach? Oczywiście na miejskich basenach - takie zapewnienie można usłyszeć od licznej grupy, szczególnie młodych białogardzian.
Baseny miejskie przy ul. Moniuszki co roku cieszą się dużą popularnością. Nic dziwnego, przecież nad wodą w upalne dni czas spędza się najprzyjemniej. I sami mieszkańcy to potwierdzają, Kołobrzeg czy nawet Byszyno nijak się mają do pobliskich basenów, szczególnie kiedy jest się z małym dzieckiem. Matki wskazując na swoje pociechy, mówią, że tutaj jest najlepiej, bo wyjazdy nad morze czy jezioro mimo wszystko są kłopotliwe. Dobrze jest też schłodzić się zaraz po wysiłku, jak to robią dziewczyny z lekkoatletycznego klubu Iskra. Zaraz po treningu, lekkim truchtem, kończąc zajęcia zmierzają prosto nad wodę, żeby dać odpocząć zabieganym mięśniom.
A i popływać, i wypocząć faktycznie tu można. Poza głównym basenem, kompleks obejmuje również brodzik dla najmłodszych oraz boisko do siatkówki. Poza tym jest dużo ławek, więc jak ktoś się pływaniem zmęczy, zawsze może sobie usiąść. Leczy gdyby nawet miejsca na ławkach zabrakło, zawsze do dyspozycji jest trawiasty placyk, gdzie na kocu wygodnie spoczniemy w cieniu.
Co ważne, są też toalety i to czyste, co już takie oczywiste wcale być nie musi. Dwa lata temu toalety były w fatalnym stanie, ale dziś są czyste i zadbane - mówi jedna z odpoczywających kobiet. Czyli jest dobrze!
A co jest na basenach najfajniejsze dla ledwie kilkunastoletnich chłopców, stałych bywalców kąpieliska Białogardzkiego Ośrodka Sportu i Rekreacji? Przekrzykują się nawzajem, co lepsze, by na koniec chórem stwierdzić , że - baseny są fajne, bo można skakać! Po czym podekscytowani wymieniają wszystkie pozycje w technice, którą opanowali do perfekcji - skakaniu właśnie. Na indiańca. Na bombę. Na nogi. Na głowę. Na uszy. Na blachę. Na dyńkę. Na czoło. Właśnie taki sposób spędzenia wakacji jest młodym za pan brat. I w zasadzie nie potrzeba niczego więcej. Trochę kontrolowanych wygłupów, pod okiem ratowników, mokra woda i dużo czasu spędzonego wspólnie.
Przekonywać do tego, czy warto spędzić czas na miejskich basenach chyba nie trzeba. Jak powiedział wypoczywający tutaj jeden z wielu białogardzian: - Jest naprawdę fajnie. Jest bezpiecznie, można z dzieckiem przyjść. I są ratownicy.
Białogardzianin nr 822 z 15 lipca 2016