Niechciani sąsiedzi
W okresie średniowiecza i początku czasów nowożytnych w Białogardzie Żydzi nie osiedlali się w ogóle. Przyczyną takiego stanu rzeczy była przede wszystkim postawa miejscowych kupców, obawiających się konkurencji ze strony wyznawców judaizmu. Mimo że przeciwko ograniczaniu migracji występowała m.in. część rycerstwa, wskazując, że napływ handlarzy żydowskich może stymulować rozwój regionu, do końca XVII w. władze miasta, poddając się kupieckiemu lobby, pozostawały nieugięte.
Sytuacja zaczęła zmieniać się od roku 1712, kiedy to ustalona została odgórna opłata osadnicza w wysokości 8 talarów. Odprowadzać ją miał do królewskiej kasy każdy z Żydów, który powziął zamiar na stałe osiąść w Białogardzie. Poza charakterem podatkowym, był to również koszt ochrony udzielanej członkom gminy przez państwo, którzy ci pozostawali poza zbiorem pełnoprawnych obywateli. Mimo, wydawać by się mogło, złagodzenia kursu wobec wyznawców religii mojżeszowej, ich napływ nadal przebiegał mozolnie. Winę za taki stan rzeczy, jak wynika chociażby z odnotowanego w kwietniu 1722 r. przypadku Abrahama Hirscha, którego starano się wszelkimi sposobami zniechęcić do zamieszkania w granicach miasta, ponosił przede wszystkim magistrat. W 1728 r. na terenie Białogardu żyły 4 rodziny żydowskie o nazwiskach: Jacob, Joseph, Lewin oraz Manasse, kolejne dwie uzyskały na to koncesję 3 lata później, a jeszcze para innych – w 1736 r. W połowie XVIII w. coraz większą aktywność wykazywać zaczęła starszyzna, której jeden z członków – Manasse Joachim, oficjalnie wyraził sprzeciw wobec planowanym przez Komisję ds. Handlu i Manufaktur Izby Pomorskiej w Szczecinie, ograniczeniom w zakresie handlu prowadzonego przez kupców wyznających judaizm. Do końca tego stulecia, na terenie miasta zamieszkało kilkunastu innych, przy czym liczba ogółu gminy nie przekroczyła 32 osób (przy prawie 2 tys. mieszkańców miasta łącznie).