Gwiazda
W ubiegłych latach wielokrotnie podejmowała się recytacji utworów autorstwa rodzimych poetek i poetów. W "To ja" – monodramie wyreżyserowanym przez Wojciecha Węglowskiego, jej relacja z publicznością zmieniła się w dwójnasób: otóż po raz pierwszy Nina Staszkop wystąpiła na deskach Centrum Kultury solo, natomiast tekst, którego interpretacji się podjęła daleki był od tego, co literaturoznawcy określają lirycznością.
Nie oznacza to jednak, że aktorka zlekceważyła pokłady poetyckości, którą tekst Helmuta Kajzara niewątpliwie skrywa - wręcz przeciwnie: pozwoliła tej poetyckości wybrzmieć bez zbędnej fanfary. I właśnie siły tego przedstawienia upatruję w umiarze.
Klasa i kultura słowa pisanego, którą Nina Staszkop bez wątpienia prezentuje, spotkała się tutaj z jakąś prawdą. I choć "Gwiazda" Kajzara to dramat osamotnionej, nieco zdziwaczałej artystki nękanej uporczywymi wizjami przeszłości, to publiczność bez trudu odnalazła w tym monologu prawdy uniwersalne, wynikające wprost z doświadczeń. Aktorka wcieliła się w postać schorowanej kobiety, która przed sobą samą odgrywa rolę najtrudniejszą – własne życie ciągle jeszcze odtwarzane zarówno w szczegółach, jak i metaforycznych skrótach charakterystycznych dla pracy pamięci. Jej wypowiedź to niejednoznaczny i dynamiczny strumień. Konkretne daty, imiona i wydarzenia zestawione zostały z odległymi widmami majaczącymi gdzieś w głębokiej pamięci. Zróżnicowanie emocjonalne gry aktorskiej sprawiło, że byliśmy skłonni aktorce zawierzyć.
Naprawdę zgrabnie to wszystko wyszło: zwykłe sentymenty urastały w gwałtowne wyrzuty, a oznaki paranoi zbiegały się wreszcie z czystym rozczuleniem itd...
I to wszystko bez cienia przesady, scenicznej maniery i nadwyżki ekspresji. Bravissimo!
Marcin Pierzchliński