Tribute to Louis Armstrong
Redaktor Naczelny
Koncert Troy Anderson'a z Florydy!
Centrum Kultury i Spotkań Europejskich zaprasza na wyjątkowy koncert pt. TRIBUTE TO LOUIS ARMSTRONG. Koncert w wykonaniu Troy "Satchmo" Anderson'a - wokalisty i trębacza z Florydy.
14 grudnia 2019r., sala widowiskowo-kinowa CKiSE w Białogardzie (wejście od ul. Grunwaldzkiej). Początek o godz. 18:00.
Bilety w cenie: 50zł normalny, 40zł dostawki i balkony do nabycia w biurze CKiSE lub kasie Kina CENTRUM.
Rezerwacje telefoniczne: 94 311 90 90, 885 85 65 65. Rezerwację należy wykupić w ciągu 5 dni.
Troy wykonuje wyłącznie repertuar Louisa Armstronga, a program koncertowy jest starannie ułożony, tak aby zaprezentować największe przeboje Mistrza z różnych okresów jego twórczości. Na koncertach w naszym kraju muzykowi towarzyszyć będzie polski zespół.
Troy urodził się na Bahamach, w rodzinie muzyków. W wieku 10 lat zaczął grać na trąbce. Od wczesnej młodości, mieszkając już na Florydzie, występował w różnych orkiestrach szkoląc swoje umiejętności. Wstąpił do Armii USA, i jako spadochroniarz stacjonował przez wiele lat w bazie w Niemczech. To tam tak naprawdę zainteresował się twórczością Louisa „Satchmo” Armstronga.
Po jednym z występów, wysoki rangą dowódca, zlecił mu przygotowanie całego programu złożonego wyłącznie z utworów Louisa Armstronga. Co prawda, Anderson znany był z gry na trąbce w stylu Wielkiego Louisa, ale nie wykonywał partii wokalnych. No, ale jak mawiają Amerykanie „Practice makes perfect”, czyli ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia przyniosły efekty. Troy wyszkolił swój głos tak, by przypominał charakterystyczny wokal „Satchmo” . Program oparty na repertuarze Louisa Armstronga był gotowy i tak zaczęła się nowa kariera muzyka z Florydy, który na znak szacunku i miłości do swego Mistrza też przybrał pseudonim „Satchmo”.
Artysta jest laureatem nagród na konkursach i festiwalach:
* Zwycięzca Konkursu Sanburst FL 2009 r.- najlepsze wcielenie w postać Louisa Armstronga
* Zdobywca I Nagrody na The Celebrity Tribute Artist Convention - Las Vegas 2011.
* Zwycięzca XX Dorocznych „Reel Awards” - nagroda Classic Crooner Award jako L. Armstrong 2011
* Zdobywca I miejsca w konkursie CIC - Tribute Artist Award jako Louis Armstrong 2011
* Zdobywca Nagrody Złotej Tarki na festiwalu The Old Jazz Meeting w Iławie – 2011 r.
Dziś Troy występuje z tym programem, nieustannie podróżując i koncertując w wielu krajach: Wielkiej Brytanii, Niemczech, Norwegii, Szwecji, Finlandii, Estonii, Węgrzech, Luksemburgu, Polsce, oraz oczywiście w rodzinnych Stanach Zjednoczonych i Meksyku.
W roku 2018 wystąpił też w filmie pt. „Fonzo” wcielając się w rolę, oczywiście - Louisa Armstronga.
Obecnie mieszka przez część roku na Florydzie, a przez pozostałą część w Europie, podróżując między koncertami. Nie wszystko jednak w życiu Troya było usłane różami.
Jego życie sceniczne, ale i życie prywatne ma wiele puntów wspólnych z życiem Louisa. Tak u jednego i drugiego, wiele było dramatycznych zwrotów i nieoczekiwanych wydarzeń. Jednym z nich był dla Troya ciężki wypadek, który o mało co mógł przypłacić życiem, trwałym kalectwem, a przynajmniej dramatycznym końcem kariery muzycznej.
Pewnego dnia podczas służby w Armii USA, stacjonując w Niemczech, Troy zajęty był montażem wielkiego i wysokiego namiotu – hangaru wojskowego. Pracował na samym szczycie instalując elementy dachu. W pewnym momencie doszło do wypadku - spadł z dużej wysokości i upadając na twarz połamał żuchwę i inne kości twarzy, wargi miał zmasakrowane, język poraniony. Na szczęście dla Troya, wypadek nie spowodował paraliżu.
Przez długi czas odżywiany był sztucznie, a rekonwalescencja postępowała bardzo powoli. Gdy wreszcie mógł już jeść samodzielnie, okazało się że kompletnie stracił zmysły smaku i powonienia. Nie czuł zapachów, a pożywienie nie miało żadnego smaku. Z trudem zaczął mówić, ale o śpiewaniu, czy też graniu na trąbce w ogólnie nie było mowy. Wargi były bardzo obolałe, a w dodatku sztywne, bez czucia. Lekarze postawili diagnozę i powiedzieli mu, że już nigdy w życiu nie zagra na trąbce.
Minął ponad rok od wypadku, a Troy choć powoli dochodził do zdrowia, to wciąż nie czuł zapachów, ani smaków. Pewnego dnia przechodził obok brudnych śmietników i ….. poczuł straszny odór stamtąd się dobywający. Wreszcie poczuł jakiś zapach! Doszło do niego, że jednak może całkowicie wyzdrowieć. Do dziś powtarza, że ten smród to był najpiękniejszy zapach, jaki kiedykolwiek poczuł, a ten dzień był niego dniem najlepszym.
Potem nastąpił długi okres ćwiczeń gry na trąbce i śpiewu. Okupiony bólem, cierpieniem, wielkim wysiłkiem. No, ale Troy dzielnie to znosił, bo miał cel, marzył by wrócić na scenę, bo to jego wielka pasja w życiu. Po długim okresie prób i ćwiczeń pragnienie się spełniło. Zaczął ponownie koncertować.
Tak to życie Troya w przedziwny sposób splotło się z życiem Luisa Armstronga, który też w 1933 roku uszkodził sobie poważnie wargi i przez ponad rok nie mógł grać, ani śpiewać. Po długim okresie powrócił jednak tryumfalnie na scenę.
Nie przegapcie okazji na tę muzyczną ucztę, spotykajmy się na koncercie, bo naprawdę warto.
Na koniec jeszcze jedno: smutki, zmartwienia i kłopoty zostawcie Państwo w domu. Pamiętajcie, że świat jest cudowny, o czym będzie nas przekonywał Troy w utworze „What a Wonderfull World” i pozostałych piosenkach.
14 grudnia 2019r., sala widowiskowo-kinowa CKiSE w Białogardzie (wejście od ul. Grunwaldzkiej). Początek o godz. 18:00.
Bilety w cenie: 50zł normalny, 40zł dostawki i balkony do nabycia w biurze CKiSE lub kasie Kina CENTRUM.
Rezerwacje telefoniczne: 94 311 90 90, 885 85 65 65. Rezerwację należy wykupić w ciągu 5 dni.
Troy „Satchmo” Anderson
Troy naprawdę wygląda, gra na trąbce i śpiewa, ba, nawet zachowuje się na scenie, tak jak Wielki Mistrz. Jest jego doskonałym naśladowcą.Troy wykonuje wyłącznie repertuar Louisa Armstronga, a program koncertowy jest starannie ułożony, tak aby zaprezentować największe przeboje Mistrza z różnych okresów jego twórczości. Na koncertach w naszym kraju muzykowi towarzyszyć będzie polski zespół.
Troy urodził się na Bahamach, w rodzinie muzyków. W wieku 10 lat zaczął grać na trąbce. Od wczesnej młodości, mieszkając już na Florydzie, występował w różnych orkiestrach szkoląc swoje umiejętności. Wstąpił do Armii USA, i jako spadochroniarz stacjonował przez wiele lat w bazie w Niemczech. To tam tak naprawdę zainteresował się twórczością Louisa „Satchmo” Armstronga.
Po jednym z występów, wysoki rangą dowódca, zlecił mu przygotowanie całego programu złożonego wyłącznie z utworów Louisa Armstronga. Co prawda, Anderson znany był z gry na trąbce w stylu Wielkiego Louisa, ale nie wykonywał partii wokalnych. No, ale jak mawiają Amerykanie „Practice makes perfect”, czyli ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia przyniosły efekty. Troy wyszkolił swój głos tak, by przypominał charakterystyczny wokal „Satchmo” . Program oparty na repertuarze Louisa Armstronga był gotowy i tak zaczęła się nowa kariera muzyka z Florydy, który na znak szacunku i miłości do swego Mistrza też przybrał pseudonim „Satchmo”.
Artysta jest laureatem nagród na konkursach i festiwalach:
* Zwycięzca Konkursu Sanburst FL 2009 r.- najlepsze wcielenie w postać Louisa Armstronga
* Zdobywca I Nagrody na The Celebrity Tribute Artist Convention - Las Vegas 2011.
* Zwycięzca XX Dorocznych „Reel Awards” - nagroda Classic Crooner Award jako L. Armstrong 2011
* Zdobywca I miejsca w konkursie CIC - Tribute Artist Award jako Louis Armstrong 2011
* Zdobywca Nagrody Złotej Tarki na festiwalu The Old Jazz Meeting w Iławie – 2011 r.
Dziś Troy występuje z tym programem, nieustannie podróżując i koncertując w wielu krajach: Wielkiej Brytanii, Niemczech, Norwegii, Szwecji, Finlandii, Estonii, Węgrzech, Luksemburgu, Polsce, oraz oczywiście w rodzinnych Stanach Zjednoczonych i Meksyku.
W roku 2018 wystąpił też w filmie pt. „Fonzo” wcielając się w rolę, oczywiście - Louisa Armstronga.
Obecnie mieszka przez część roku na Florydzie, a przez pozostałą część w Europie, podróżując między koncertami. Nie wszystko jednak w życiu Troya było usłane różami.
Jego życie sceniczne, ale i życie prywatne ma wiele puntów wspólnych z życiem Louisa. Tak u jednego i drugiego, wiele było dramatycznych zwrotów i nieoczekiwanych wydarzeń. Jednym z nich był dla Troya ciężki wypadek, który o mało co mógł przypłacić życiem, trwałym kalectwem, a przynajmniej dramatycznym końcem kariery muzycznej.
Pewnego dnia podczas służby w Armii USA, stacjonując w Niemczech, Troy zajęty był montażem wielkiego i wysokiego namiotu – hangaru wojskowego. Pracował na samym szczycie instalując elementy dachu. W pewnym momencie doszło do wypadku - spadł z dużej wysokości i upadając na twarz połamał żuchwę i inne kości twarzy, wargi miał zmasakrowane, język poraniony. Na szczęście dla Troya, wypadek nie spowodował paraliżu.
Przez długi czas odżywiany był sztucznie, a rekonwalescencja postępowała bardzo powoli. Gdy wreszcie mógł już jeść samodzielnie, okazało się że kompletnie stracił zmysły smaku i powonienia. Nie czuł zapachów, a pożywienie nie miało żadnego smaku. Z trudem zaczął mówić, ale o śpiewaniu, czy też graniu na trąbce w ogólnie nie było mowy. Wargi były bardzo obolałe, a w dodatku sztywne, bez czucia. Lekarze postawili diagnozę i powiedzieli mu, że już nigdy w życiu nie zagra na trąbce.
Minął ponad rok od wypadku, a Troy choć powoli dochodził do zdrowia, to wciąż nie czuł zapachów, ani smaków. Pewnego dnia przechodził obok brudnych śmietników i ….. poczuł straszny odór stamtąd się dobywający. Wreszcie poczuł jakiś zapach! Doszło do niego, że jednak może całkowicie wyzdrowieć. Do dziś powtarza, że ten smród to był najpiękniejszy zapach, jaki kiedykolwiek poczuł, a ten dzień był niego dniem najlepszym.
Potem nastąpił długi okres ćwiczeń gry na trąbce i śpiewu. Okupiony bólem, cierpieniem, wielkim wysiłkiem. No, ale Troy dzielnie to znosił, bo miał cel, marzył by wrócić na scenę, bo to jego wielka pasja w życiu. Po długim okresie prób i ćwiczeń pragnienie się spełniło. Zaczął ponownie koncertować.
Tak to życie Troya w przedziwny sposób splotło się z życiem Luisa Armstronga, który też w 1933 roku uszkodził sobie poważnie wargi i przez ponad rok nie mógł grać, ani śpiewać. Po długim okresie powrócił jednak tryumfalnie na scenę.
Nie przegapcie okazji na tę muzyczną ucztę, spotykajmy się na koncercie, bo naprawdę warto.
Na koniec jeszcze jedno: smutki, zmartwienia i kłopoty zostawcie Państwo w domu. Pamiętajcie, że świat jest cudowny, o czym będzie nas przekonywał Troy w utworze „What a Wonderfull World” i pozostałych piosenkach.