Wieprza pod prąd
Administrator
Białogardzki kajakarz Piotr Rosada przyzwyczaił już nas do tego, że jeśli przepływać rzekę, to najlepiej… pod prąd i od razu z rekordem. Tym razem jego łupem padł rekord na Wieprzy.
28 lipca białogardzianin wyruszył o godzinie 4:00 z Darłówka w górę rzeki Wieprzy. O tak wczesnej porze nad kanałem portowym można było spotkać wiele osób, które jeszcze nie poszły spać. Temperatura była idealna, wkrótce jednak zaczęło wychodzić słońce, które tego dnia rozgrzewało powietrze w cieniu do 30 stopni. Na słońcu było dużo cieplej. W tej sytuacji trzeba było cały czas w ciągu dnia szukać cienia nielicznych drzew nad rzeką. Mimo lejącego się żaru z nieba, Rosada miał bardzo zadowalające tempo przeprawy. To pozwoliło mu uwierzyć, że da radę zamknąć całość trasy, tj. 108 km do miejscowości Bożanka w 20 godzin. Poniżej miejscowości Biesowice około godziny 19:20 nasz kajakarz zmienił długi kajak morski Kayman Raider na krótszy, bardziej zwinny, ale też i wolniejszy - Prijon Combi.
Ta zamiana była niezbędna, by móc pokonać ostatni wąski, kręty, usiany płytkimi bystrzami odcinek Wieprzy. Na morskim kajaku, na dodatek z laminatu nie byłoby to możliwe. Około 20:30 przyszła burza i dwudziestominutowa intensywna ulewa. Blisko uderzające pioruny były dosyć niepokojące. Niestety, wraz z pogorszeniem pogody zaczęło robić się ciemno, do tego Piotr Rosada wpłynął w gęsty las, zaś rzeka na tym odcinku zaczęła szybciej płynąć, tworząc liczne bystrza i płycizny, na których jego kajak ledwo poruszał się do przodu. Burza spowodowała też unoszenie się nad wodą lekkiej mgły, która w ciemnościach po włączeniu czołówki całkowicie oślepiała. Światło czołówki trzeba było włączyć, żeby widzieć chociaż przód kajaka i brzeg rzeki, który pozwalał zorientować się czy płynie się jeszcze do przodu, czy już cofa.
W pewnym momencie nurt Wieprzy był tak silny, że po 19 godzinach wiosłowania pod prąd Rosada, kilkukrotny rekordzista pływania pod prąd musiał wspiąć się na wyżyny, żeby nie zakończyć wyprawy na dziesięć kilometrów przed końcem. Walka z bystrzami, płyciznami, na których często osiadał kajak, oślepiającą w ciemnościach mgłą oraz podupadającą psyche trwała około 2 godzin. Po tym czasie rzeka zwolniła, można było odetchnąć. Do mety pozostało tylko około 1,5 godziny spokojnego wiosłowania wąziutką już rzeczką. Nawet powalone drzewa nie sprawiały już żadnych problemów. Pod koniec trzeba było tylko uważać, aby w ciemnościach nie pomylić trasy i nie wpłynąć w rzekę Pokrzywną - dopływ Wieprzy, oraz na 20 minut przed końcem nie wpłynąć na stawy rybne. Tutaj z całą pewnością niezbędne było wcześniejsze poznanie trasy.
Po 20 godzinach i 57 minutach Piotr Rosada zameldował się na mecie pod mostem na drodze nr 21 w okolicach wsi Bożanka. W ten oto „prosty i zwykły” sposób ustanowił nowy rekord trasy! Poprzedni wynosił 32 godziny i 40 minuty i należał do Marka Weckwertha z Bydgoszczy, pioniera pływania pod prąd. Kolejnej udanej próbie bicia rekordu przez białogardzianina asystowali: jego żona Jola oraz sędzia PZKaj Marek Stępień "Ślimak".
Temat: Sport