Dookoła Bałtyku jedną ręką
Administrator
Kapitan Stanisław Tułnowski, jednoręki żeglarz z Białogardu, wypłynął wczoraj z kołobrzeskiego portu, by samotnie opłynąć Bałtyk. Zajmie mu to pół roku. Cel podróży: zachęcić ludzi do oddawania szpiku.
Kapitan Tułnowski to przyjaciel rodziny Wudzińskich, mieszkańców Białogardu. 18-letni Michał Wudziński w marcu zachorował na ostrą odmianę białaczki. Wczoraj informowaliśmy, że chłopak przechodzi czwartą serię chemioterapii, ale właśnie się dowiedział, że znaleziono dla niego dawcę szpiku. A to jedyna szansa na wyzdrowienie. Tułnowski płynie więc, by zachęcić innych do rejestracji jako potencjalnych dawców.
- Taka rejestracja jest bezpłatna i bezbolesna. Polega na oddaniu krwi. Później to już placówki medyczne sprawdzają czy pasuje ona do któregoś z chorych. Rejestracja trwa chwilę, a może uratować komuś życie – mówił wczoraj, tuż przed wypłynięciem, kapitan Tułnowski.
Wstępnie białogardzianin miał wypłynąć w rejs już w maju, podczas otwarcia kołobrzeskiej mariny. Te plany pokrzyżował jednak niedopasowany do jachtu sprzęt, który dotarł do niego ze Szwecji. Sprawne urządzenia Tułnowski dostał dopiero 6 lipca. Cztery dni później mógł już wypłynąć w samotny rejs dookoła Bałtyku.
Do tej pory nikt nie dokonał takiego wyczynu. Tułnowski planuje wpłynąć we wszystkie zatoki bałtyckie. Co jednak najważniejsze, kapitan Tułnowski jest osobą niepełnosprawną. 35 lat temu stracił prawą rękę podczas wypadku przy pracy. Jego wyczyn będzie tym bardziej wyjątkowy.
Rejs potrwa od 4 do 6 miesięcy. Wszystko zależy od pogody, wiatrów. - Dobrze znoszę samotność. Żona i dzieci troszeczkę się o mnie boją, ale będą mnie wspierać. Taka rodzina to skarb, wierzę, że mi się uda – powiedział nam jeszcze wczoraj Tułnowski.
Kapitan jest przygotowany na kaprysy pogody. Wziął nawet ze sobą zapasowy maszt, jak również żelazny zapas pożywienia. - To różne zupy: pomidorowa, ogórkowa, kapuśniak, żurek,a nawet gorące kubki - wyliczał. W jachcie znajdują się też pulpety, klopsiki, makarony, dużo kawy i herbaty.
Pierwszym portem, do którego zawinie Tułnowski, ma być Hel lub Władysławowi. Po zakończeniu rejsu białogardzianin planuje kolejne wyzwania. – Ale zdradzę je dopiero po rejsie – powiedział.
(Jakub Roszkowski, fot. Michał Tymek)
(Głos Koszaliński nr 160 z 11 lipca 2012)
(Głos Koszaliński nr 160 z 11 lipca 2012)
Data: 2012
Media: Głos Koszaliński