Krowa została w Świdwinie
Administrator
Gdy w pole rusza rycerstwo oznacza to, że będzie bój, bój tym bardziej zażarty, gdy idzie o… krasulę. Na świdwińskiej ziemi rozegrana została 48. Bitwa o krowę.
Najpierw było powitanie, później przemarsz przez miasto i msza św., po czym drużyny rozbiły obozowiska pod murami świdwińskiego zamku. Krowią imprezę tradycyjnie rozpoczęli włodarze obu grodów, artyleryjskimi wystrzałami zagrzewając swoje drużyny do walki.
Zanim jednak do boju ruszyli wojowie obu walczących ze sobą stron publiczność mogła zobaczyć inscenizację średniowiecznej „krowiej” bitwy w wykonaniu rycerstwa z bractwa, a więc najemników. Szczęk żelaza, wystrzały z hakownic i szybujące groty strzał dawały wprawdzie efekt, ale daleko mu było do prawdziwych emocji, jakie wywołują zmagania białogardzkich i świdwińskich wojowników.
Po tej rycerskiej inscenizacji przyszedł czas na bitwę drużyn Białogardu i Świdwina.
Przede wszystkim należy jednak wziąć pod uwagę, że walka o krowie rogi to pełne zabawy i uśmiechu konkurencje zręcznościowe. Co prawda czasem wywołują one pewne kontrowersje, lecz mimo tego zawodnicy rzadko patrzą na siebie spod byka. W tym roku konkurencji było 15. Uczestnicy musieli zmierzyć się np. z łapaniem cielaka na postronek, co okazało się wcale niełatwym zadaniem, były też rzuty toporkiem, oszczepem i strzelanie z kuszy do celu.
Mężczyźni musieli także wykazać się umiejętnością współpracy i równowagą przedzierając się przez rzekę Regę na plastikowych skrzynkach, z kolei ogromnej siły wymagało oswobodzenie wybranki z… pasa cnoty. Natomiast dziewczęta zaś popisywały się umiejętnością rzucania wianków, oraz łapania z zamkowego okna podarków rzucanych przez swojego wybranka.
Ponadto było picie mleka na czas, zwijanie pożarowego węza, lanie wody, łapanie jajek, gaszenie płonących zniczy, wkładanie miecza do pochwy z zawiązanymi oczami, co wymagało współpracy między dwojgiem zawodników oraz obrona grodu drewnianym mieczem przed nadlatującymi piłkami.
Kosztowało to wszystko sporo wysiłku, ale więcej w tym było zabawy i uśmiechu.
Warto podkreślić, że Bitwa o krowę co roku przebiega w atmosferze wzajemnego szacunku i w duchu zdrowej rywalizacji. Określenie „zwaśnione” dla obu grodów jest tylko umowne, tak naprawdę mieszkańców Świdwina i Białogardu łączą przyjacielskie stosunki, a dzięki krowiemu turniejowi, mogą zacieśniać więzy i zawierać nowe znajomości.
48. potyczka zakończyła się ostatecznie przegraną białogardzian. 26 czerwca padł wynik 19:11 dla Świdwina. Różnica punktowa dość znaczna, ale tylko dlatego, że tuż przed rozpoczęciem boju jurorzy zmienili zasady przyznawania punktów. Najważniejsze jednak, że drużyna Białogardu zgodnie współpracowała walcząc dzielnie do samego końca. W roku ubiegłym triumfowali białogardzcy wojowie, teraz krowie rogi wywalczyli wojowie świdwińscy, ale obie ekipy na znak, że nie żywią do siebie urazy zawsze po wszystkim zasiadają do stołu, by wspólnie skosztować piwa i wołowiny.
Zanim jednak do boju ruszyli wojowie obu walczących ze sobą stron publiczność mogła zobaczyć inscenizację średniowiecznej „krowiej” bitwy w wykonaniu rycerstwa z bractwa, a więc najemników. Szczęk żelaza, wystrzały z hakownic i szybujące groty strzał dawały wprawdzie efekt, ale daleko mu było do prawdziwych emocji, jakie wywołują zmagania białogardzkich i świdwińskich wojowników.
Po tej rycerskiej inscenizacji przyszedł czas na bitwę drużyn Białogardu i Świdwina.
Przede wszystkim należy jednak wziąć pod uwagę, że walka o krowie rogi to pełne zabawy i uśmiechu konkurencje zręcznościowe. Co prawda czasem wywołują one pewne kontrowersje, lecz mimo tego zawodnicy rzadko patrzą na siebie spod byka. W tym roku konkurencji było 15. Uczestnicy musieli zmierzyć się np. z łapaniem cielaka na postronek, co okazało się wcale niełatwym zadaniem, były też rzuty toporkiem, oszczepem i strzelanie z kuszy do celu.
Mężczyźni musieli także wykazać się umiejętnością współpracy i równowagą przedzierając się przez rzekę Regę na plastikowych skrzynkach, z kolei ogromnej siły wymagało oswobodzenie wybranki z… pasa cnoty. Natomiast dziewczęta zaś popisywały się umiejętnością rzucania wianków, oraz łapania z zamkowego okna podarków rzucanych przez swojego wybranka.
Ponadto było picie mleka na czas, zwijanie pożarowego węza, lanie wody, łapanie jajek, gaszenie płonących zniczy, wkładanie miecza do pochwy z zawiązanymi oczami, co wymagało współpracy między dwojgiem zawodników oraz obrona grodu drewnianym mieczem przed nadlatującymi piłkami.
Kosztowało to wszystko sporo wysiłku, ale więcej w tym było zabawy i uśmiechu.
Warto podkreślić, że Bitwa o krowę co roku przebiega w atmosferze wzajemnego szacunku i w duchu zdrowej rywalizacji. Określenie „zwaśnione” dla obu grodów jest tylko umowne, tak naprawdę mieszkańców Świdwina i Białogardu łączą przyjacielskie stosunki, a dzięki krowiemu turniejowi, mogą zacieśniać więzy i zawierać nowe znajomości.