Magomedmurad Gadżijew: myślałem tylko o złotym medalu
Administrator
Magomedmurad Gadżijew, zapaśnik w stylu wolnym pochodzący z Dagestanu, zaliczył świetny debiut na mistrzowskiej imprezie w barwach Polski. Na I Igrzyskach Europejskich w Baku wywalczył srebrny medal w kategorii do 70 kilogramów. Po walce był jednak niepocieszony. Nie chciał założyć do zdjęć srebrnego medalu. Zawodnicy z Dagestanu to wojownicy i dla nich liczą się tylko zwycięstwa. - Myślałem tylko o złotym medalu. Jeszcze kiedyś na pewno zaśpiewam Mazurka Dąbrowskiego - powiedział w rozmowie z Eurosport.Onet.pl
Nie jest pan zbyt szczęśliwy, choć wywalczył srebrny medal I Igrzysk Europejskich w Baku. Złoto było najważniejsze?
- Tak. Myślałem tylko o złotym medalu. Nie wiem czego zabrakło. Dopiero będziemy razem z trenerem analizować tę walkę. Myślę jednak, że na mistrzostwach świata w Las Vegas będzie jeszcze lepiej.
Rywal w walce finałowej wysoko zawiesił poprzeczkę. To było duże zaskoczenie?
- Miałem dobry plan na tę walkę. Od razu chciałem zaatakować i pokazać, kto rządzi na macie. Rosjanin to dobry zawodnik, ale na macie niewiele zrobił. Punkty, jakie zdobył, sam mu oddałem. Szkoda.
Nigdy razem ze sobą nie walczyliście.
- Zgadza się. Może jednak jeszcze uda mi się kiedyś zrewanżować.
A znacie się z Magomiedrasulem Gazimagomiedowem?
- Tak. To mój kolega z Dagestanu. Tam są nieduże miasta i wszyscy się znamy. Tyle tylko, że na macie nie ma kolegów.
Urodził się pan w Dagestanie. Kiedy zaczął pan przygodę ze sportem?
- Już w wieku 10 lat zacząłem trenować.
Oczywiście zapasy?
- Nie mogło być inaczej. Dziewięćdziesiąt procent młodych chłopaków trenuje zapasy. Też postanowiłem spróbować.
W jaki sposób znalazł się pan w naszym kraju?
- Do Polski po raz pierwszy przyjechałem w 2012 roku. Razem z trenerem Jusufem Abdusalamowem. Wtedy jeszcze był zawodnikiem i przygotowywał się w Polsce do igrzysk olimpijskich w Londynie. Bardzo spodobało mi się w tym kraju. W Rosji miałem trochę problemów, dlatego postanowiłem się starać o polskie obywatelstwo. Bardzo szybko je otrzymałem. W tym miejscu chciałbym bardzo podziękować Polskiemu Związkowi Zapaśniczemu, a także działaczom Atletycznego Klubu Sportowego z Białogardu. Bardzo wiele zrobił sam trener Jusuf Abdusalamow. Teraz wszystko, co robię w sporcie, to robię dla Polski.
Czuje się pan Polakiem?
- Oczywiście. Bardzo cieszę się, kiedy medale zdobywają reprezentacji Polski. Bardzo im kibicuję. Tym bardziej żałuję, że nie wywalczyłem złotego medalu. Jestem jednak też Rosjaninem, bo mam dwa obywatelstwa.
Jako Rosjanin został pan mistrzem świata juniorów i wicemistrzem Europy seniorów.
- Tak. Nie wszystko jednak było tam tak dobrze, jakbym chciał. Dlatego ciesze się, że skorzystałem z gościnności Polski.
Jak się pan czuł, kiedy grano rosyjski hymn w Baku?
- Nie czułem się dobrze. Teraz dla mnie najważniejszy jest polski hymn. Nawet uczyłem się go przed tymi igrzyskami i trochę znam Mazurka Dąbrowskiego. Kiedyś na pewno go zaśpiewam.
Mieszka pan w Polsce, a pozostali członkowie rodziny - dwaj bracia i tata - w Machaczkale. Tęskni pan za rodziną?
- Tak. Nigdy nawet nie byli jeszcze u mnie w Polsce, ale na pewno kiedyś przyjadą. Z Dagestanu jest daleko, a poza tym są problemy z wizą. Dużo opowiadam im jednak o Polsce. Byli jednak na trybunach w Baku. Przyjechali kilkudziesięcioosobową grupą i kibicowali wszystkim Polakom. Zresztą z Machaczkały nie jest aż tak daleko. Jakieś 500 kilometrów. Tym bardziej żałuję, że nie mogli zobaczyć, jak zdobywam złoty medal.
W Baku - rozmawiał Tomasz Kalemba, Eurosport.Onet.pl
Foto: Harry Engels / Getty Images
- Tak. Myślałem tylko o złotym medalu. Nie wiem czego zabrakło. Dopiero będziemy razem z trenerem analizować tę walkę. Myślę jednak, że na mistrzostwach świata w Las Vegas będzie jeszcze lepiej.
Rywal w walce finałowej wysoko zawiesił poprzeczkę. To było duże zaskoczenie?
- Miałem dobry plan na tę walkę. Od razu chciałem zaatakować i pokazać, kto rządzi na macie. Rosjanin to dobry zawodnik, ale na macie niewiele zrobił. Punkty, jakie zdobył, sam mu oddałem. Szkoda.
Nigdy razem ze sobą nie walczyliście.
- Zgadza się. Może jednak jeszcze uda mi się kiedyś zrewanżować.
A znacie się z Magomiedrasulem Gazimagomiedowem?
- Tak. To mój kolega z Dagestanu. Tam są nieduże miasta i wszyscy się znamy. Tyle tylko, że na macie nie ma kolegów.
Urodził się pan w Dagestanie. Kiedy zaczął pan przygodę ze sportem?
- Już w wieku 10 lat zacząłem trenować.
Oczywiście zapasy?
- Nie mogło być inaczej. Dziewięćdziesiąt procent młodych chłopaków trenuje zapasy. Też postanowiłem spróbować.
W jaki sposób znalazł się pan w naszym kraju?
- Do Polski po raz pierwszy przyjechałem w 2012 roku. Razem z trenerem Jusufem Abdusalamowem. Wtedy jeszcze był zawodnikiem i przygotowywał się w Polsce do igrzysk olimpijskich w Londynie. Bardzo spodobało mi się w tym kraju. W Rosji miałem trochę problemów, dlatego postanowiłem się starać o polskie obywatelstwo. Bardzo szybko je otrzymałem. W tym miejscu chciałbym bardzo podziękować Polskiemu Związkowi Zapaśniczemu, a także działaczom Atletycznego Klubu Sportowego z Białogardu. Bardzo wiele zrobił sam trener Jusuf Abdusalamow. Teraz wszystko, co robię w sporcie, to robię dla Polski.
Czuje się pan Polakiem?
- Oczywiście. Bardzo cieszę się, kiedy medale zdobywają reprezentacji Polski. Bardzo im kibicuję. Tym bardziej żałuję, że nie wywalczyłem złotego medalu. Jestem jednak też Rosjaninem, bo mam dwa obywatelstwa.
Jako Rosjanin został pan mistrzem świata juniorów i wicemistrzem Europy seniorów.
- Tak. Nie wszystko jednak było tam tak dobrze, jakbym chciał. Dlatego ciesze się, że skorzystałem z gościnności Polski.
Jak się pan czuł, kiedy grano rosyjski hymn w Baku?
- Nie czułem się dobrze. Teraz dla mnie najważniejszy jest polski hymn. Nawet uczyłem się go przed tymi igrzyskami i trochę znam Mazurka Dąbrowskiego. Kiedyś na pewno go zaśpiewam.
Mieszka pan w Polsce, a pozostali członkowie rodziny - dwaj bracia i tata - w Machaczkale. Tęskni pan za rodziną?
- Tak. Nigdy nawet nie byli jeszcze u mnie w Polsce, ale na pewno kiedyś przyjadą. Z Dagestanu jest daleko, a poza tym są problemy z wizą. Dużo opowiadam im jednak o Polsce. Byli jednak na trybunach w Baku. Przyjechali kilkudziesięcioosobową grupą i kibicowali wszystkim Polakom. Zresztą z Machaczkały nie jest aż tak daleko. Jakieś 500 kilometrów. Tym bardziej żałuję, że nie mogli zobaczyć, jak zdobywam złoty medal.
W Baku - rozmawiał Tomasz Kalemba, Eurosport.Onet.pl
Foto: Harry Engels / Getty Images