Muzyka, rzemiosło, teatr i...
Administrator
Przeciętnemu mieszkańcowi Białogardu nazwisko Knade kojarzy się z Piekarnią Cukiernią Cafe Bar „Sydonia” przy ul. 1 Maja. Starsi białogardzianie wiedzą, że z tym nazwiskiem wiąże się także kawałek ciekawej historii Białogardu. Knade to znana rodzina nie tylko cukierników i piekarzy, ale i artystów. Wszystko zaczęło się od głowy rodziny, Pana Ignacego - Mistrza branży piekarniczej i cukierniczej, a także muzyka, założyciela, reżysera i kierownika działającego przed laty w Białogardzie „Teatru Propozycji”.
Pan Ignacy pochodzi z Wielenia (obecnie w powiecie czarnkowsko - trzcianeckim). W 1939 r., na tydzień przed Bożym Narodzeniem, rodzina Pana Ignacego została wysiedlona do Generalnej Guberni, do Włoszczowej. Po wojnie rodzice podjęli decyzję o przyjeździe do Białogardu, gdzie rodzina zamieszkała na stałe. Tu rozpoczęła się realizacja życiowych pasji Ignacego: współpraca z Koszalińską Orkiestrą Symfoniczną, realizacja sztuk teatralnych, praca w rzemiośle i prowadzenie „Sydonii”, znanej wcześniej pod nazwą „Muszelka”.
Pasją Pana Ignacego przez wiele lat był teatr. Realizację marzeń umożliwiło założenie 2 marca 1970 r. „Teatru Propozycji”. Pod opiekuńczymi skrzydłami Cechu Rzemiosł Różnych w Białogardzie, na sceniczne deski Pan Knade przełożył m.in.: „Humor ludowy i staropolski”, „Igraszki z diabłem" Jana Drdy, „Sydonię” Stanisława Misakowskiego, „Konrada Wallenroda” Adama Mickiewicza, „Majstra i czeladnika” Józefa Korzeniowskiego i „Bogusława X” Czesława Kuriaty, ostatnią z premier - wystawioną w 1983 r. W repertuarze „Teatru Propozycji” znajdowały się programy okolicznościowe, komedie, baśnie, bajki, poematy i humor ludowy.
Z repertuarem kłopotów nie było, Pan Knade układał go sam. Sięgał po folklor, szukał w bibliotekach. Trudności były i to nie małe ze zdobywaniem strojów, dekoracji, oświetlenia, instrumentów muzycznych i wszystkiego co do wystawienia sztuki jest potrzebne. Środki, które otrzymywał zespół były bardziej niż skromniutkie. Próby odbywały się mieszkaniu Państwa Knade, przy ciastkach i kawie. Tam urządzono także magazyn strojów. Zespół był atrakcją wielu uroczystości w Białogardzie i poza nim. Zdobył liczne wyróżnienia m.in.: pierwsze miejsce na Wojewódzkim Przeglądzie Amatorskich Zespołów Artystycznych, dwa pierwsze i jedno trzecie miejsce w Ogólnopolskim Przeglądzie Zespołów Artystycznych Rzemiosła.
W realizacji działań artystycznych pomagała Panu Ignacemu, żona Anna z domu Kwaśniewska, pochodząca z rodzinny innej, niż noszący to samo nazwisko - najbardziej znany białogardzianin - Prezydent Aleksander Kwaśniewski. W Teatrze Pani Anna pełniła w funkcję kierownika literackiego i scenografa.
Na pytanie jak doszło do powstania Zespołu, który tak świetnie wystartował i od samego początku osiągał sukcesy? Pan Ignacy odpowiada:
- Przez wiele lat marzyłem o zorganizowaniu zespołu artystycznego, ale na urzeczywistnienie tych marzeń czekałem aż do czasu, gdy w Białogardzie powstał Dom Rzemiosła. Po uzyskaniu zgody Zarządu Cechu przesłuchałem wielu uczniów rzemiosła, członków rodzin rzemieślników i wybrałem kilkunastoosobową grupę, która utworzyła zgrany zespół.
Skąd u rzemieślnika artystyczna pasja?
- Wszystko zaczęło się od muzyki. Tuż po zakończeniu działań wojennych podjąłem w Katowicach naukę zawodu piekarza i cukiernika. Kiedy byłem uczniem u cukiernika, skorzystałem z okazji, że syn mojego pryncypała uczył się grać na skrzypcach. Chłopak robił to jednak bez przekonania i bez cienia żalu oddawał mi instrument. I tak to się zaczęło. Uczyłem się zawodu i równocześnie chodziłem do wieczorowej Szkoły Muzycznej im. Mieczysława Karłowicza w Katowicach.
Namawiano go, żeby przerwał naukę w piekarni, proponowano stypendium, ale mistrz u którego Pan Ignacy pobierał nauki miał swoje argumenty: „ A jak tobie palec utnie - mówił – to jako muzyk będziesz dziadem”.
- W 1948 r. przyjechałem z rodzicami do Białogardu, gdzie dołączyłem do kapeli ludowej przy Powiatowym Domu Kultury. Kontynuowałem naukę w wieczorowym gimnazjum i grałem w zespole muzycznym. Rodzice otworzyli piekarnię w tym samym miejscu, co obecnie.
Czy prawdą jest, że informację o naborze do Państwowej Szkoły Instruktorów Teatru Ochotniczego w Nowym Dworze koło Gdańska przeczytał Pan w gazecie ?
- Tak. Rodzice dali mi swoje błogosławieństwo. W szkole grałem w zespole muzycznym, byłem przewodniczącym samorządu szkolnego i poznałem przyszłą żonę Annę.
Okres nauki Państwo Knade wspominają bardzo dobrze. Szkoła robiła kawał dobrej roboty. Zespoły szkolne jeździły na wieś, gdzie za darmo występowały dla spracowanych ludzi, którzy po całym dniu ciężkiej pracy, wieczorem chętnie przychodzili na występy. Od momentu poznania się Państwo Knade wszystko robili wspólnie. Na końcowy egzamin w Szkole przygotowali razem „Matkę” Maksyma Gorkiego. Pani Anna zaprojektowała scenografię, Pan Ignacy sztukę wyreżyserował. Wspólnie zakwalifikowali się do Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”. Prawdopodobnie byliby dziś jego emerytowanymi artystami, gdyby nie poczucie obowiązku wobec rodziny w Białogardzie. Do naszego miasta wrócili na stałe w 1955 r. Po przyjeździe wzięli ślub, a po czterech dniach rozstali się, o młodego żonkosia upomniało się wojsko. Nawet mundur nie pozbawił Pana Ignacego pasji.
- W jednostce wojskowej, w której odbywałem służbę z powodzeniem prowadziłem zespół artystyczny - mówi Pan Knade.
W czasie pobytu męża w wojsku, Pani Anna pełniła funkcję opiekunki jego rodziców. W listach prosiła swojego małżonka o... receptury babek wielkanocnych.
- Gdy wróciłem z wojska jeden z moich nauczycieli z Nowego Dworu organizował w Koszalinie na wpół amatorską Koszalińską Orkiestrę Symfoniczną. Byłem jednym z jej pierwszych członków i założycieli.
Gra w orkiestrze wymagała wielogodzinnych ćwiczeń w domu. Pan Ignacy zabierał najstarszego z synów - małego Zdzisława i schodził do piekarni. Ćwiczył, zerkał na zakwasy, dorzucał do pieca i smykiem przywoływał Zdzisia do porządku. Z koncertów wracał nocą, a żonie przywoził w papierku sałatkę jarzynową, którą bardzo lubiła. Ta sałatka miała wynagrodzić Pani Annie trudy wykonywania domowych obowiązków.
- W 1955 r. podjąłem pracę w rzemiośle piekarniczo - cukierniczym, pomagałem schorowanemu już wtedy ojcu i jednocześnie grałem w Koszalińskiej Orkiestrze. Śmierć ojca i konieczność przejęcia zakładu zmusiły mnie do zakończenia działalności w orkiestrze. Pasji nie pozostawiłem, grałem w kapeli istniejącej przy Powiatowym Domu Kultury w Białogardzie.
W czasie działalności rzemieślniczej Pan Knade wyszkolił wielu uczniów. Niektórzy z nich dziś są mistrzami i uczą innych. Jednak jego największym pragnieniem zawsze było przekazanie teatralnej pasji młodym ludziom.
- Odkąd zamieszkaliśmy w Białogardzie każdego dnia zastanawialiśmy się z żoną, jak obudzić zainteresowania artystyczne wśród młodzieży rzemieślniczej. Wiedzieliśmy, że to będzie trudne. Wierzyliśmy jednak, że się powiedzie. Ja sam jestem tego najlepszym przykładem. Mnie się udało. Trafiłem w życiu na ludzi, którzy mi pomogli, nie pozostali obojętni wobec moich zainteresowań. Nam też się powiodło, nasz Teatr działał. Jednak najmilsze wspomnienia, niezapomniane chwile w moim życiu zawdzięczam muzyce - dodaje na zakończenie Pan Ignacy - nawet żonę.
Z teatralną pasją wiąże się także nazwa Cafe Bar „Sydonia” - taki tytuł nosi najpopularniejszy spektakl „Teatru Propozycji”.
Państwo Knade mają trzech synów, pięcioro wnuków i 2 prawnuków. Wszyscy synowie grają na pianinie. Nadto: Zdzisław na klarnecie, Mariusz na akordeonie i wiolonczeli, Waldemar na skrzypcach i altówce. Synowie pomagali w prowadzeniu zespołu. Na deskach „Teatru Propozycji” występowała także synowa Państwa Knade - Lucyna, żona Mariusza. Działalność zawodową dziadków i rodziców kontynuuje Pan Mariusz Knade, wraz z żoną Lucyną prowadzi „Sydonię”. Kiedy był w wojsku, kontynuując rodzinne tradycje, grał w orkiestrze.
Waldemar Knade, najmłodszy z synów jest altowiolistą, aranżerem i kompozytorem. Gra muzykę poważną, jazz-rock i rock, a na swoim koncie ma kilka albumów studyjnych. Najstarszy syn Zdzisław ukończył Liceum Muzyczne w Bydgoszczy, posiada tytuł magistra muzykoterapii. W 1981 r. wyjechał do Francji, gdzie obecnie mieszka. Pozostał wierny muzyce i Polsce. Często przebywa w Białogardzie, gdzie odwiedza ukochanych rodziców. Szczególną miłością darzy mamę, której zawdzięcza pasję czytania i pisania. Jak sam mówi, to ona jest „cichym i silnym motorem”, który pozwolił mu przetrwać najtrudniejsze chwile, żyć i tworzyć na obczyźnie.
Sumując, hobby miała po prostu cała, pozytywnie zakręcona rodzina. Muzyka, teatr i pieczenie było nierozłącznym elementem życia wszystkich domowników. I zapewne nikt nie żałuje czasu poświęconego na realizację rodzinnych pasji. Ale muzyka i teatr to nie wszystkie artystyczne pasje rodziny Knade. Zdradzamy rodzinne sekrety, otóż oboje Państwo Knade piszą wiersze. Wiersze Pani Anny możecie Państwo przeczytać w naszym tygodniku. Pani Anna także maluje. Aż chce się powiedzieć i gdzie tu sprawiedliwość w jednej rodzinie sami artyści i tyle pasji.
Państwo Knade to najlepszy przykład prawdziwych społeczników. Nigdy nie chodziło im o pochwały i laury, najważniejsza była pasja i entuzjazm ludzi, z którymi współpracowali. Stali się legendą białogardzkiego teatru amatorskiego, pobudzili wyobraźnię kolejnych pokoleń. Warto przypomnieć, że Państwo Anna i Ignacy w 1976 r. założyli Zespół Teatralny „Senior”, który działał przy Klubie Seniora w Białogardzie. Gospodarzem Zespołu był Pan Leopold Kobiałko.
Całe swoje życie zajmują się sztuką: tą podaną na deserowym talerzyku, tą na scenie teatralnej, tą pisaną i tą malowaną. Ich wkład w białogardzką kulturę jest nieoceniony i bezsprzecznie szczególnie wartościowy. Artystycznego bakcyla przekazali wielu, nie tylko młodym, ludziom, zainteresowali poezją i sztuką, pomogli ją zrozumieć i pokochać. Za upowszechnianie kultury i rozwój amatorskiego ruchu artystycznego należą się Państwu Annie i Ignacemu Knade wyrazy wyjątkowej wdzięczności.
Czasami można, siedząc w Sydonii, smakując wyrobów cukierniczych, posłuchać opowieści o barwnym, niezwykle ciekawym i wartym zapamiętania życiu rodziny Knade.
Białogardzianin nr 825 z 5 sierpnia 2016
Pasją Pana Ignacego przez wiele lat był teatr. Realizację marzeń umożliwiło założenie 2 marca 1970 r. „Teatru Propozycji”. Pod opiekuńczymi skrzydłami Cechu Rzemiosł Różnych w Białogardzie, na sceniczne deski Pan Knade przełożył m.in.: „Humor ludowy i staropolski”, „Igraszki z diabłem" Jana Drdy, „Sydonię” Stanisława Misakowskiego, „Konrada Wallenroda” Adama Mickiewicza, „Majstra i czeladnika” Józefa Korzeniowskiego i „Bogusława X” Czesława Kuriaty, ostatnią z premier - wystawioną w 1983 r. W repertuarze „Teatru Propozycji” znajdowały się programy okolicznościowe, komedie, baśnie, bajki, poematy i humor ludowy.
Z repertuarem kłopotów nie było, Pan Knade układał go sam. Sięgał po folklor, szukał w bibliotekach. Trudności były i to nie małe ze zdobywaniem strojów, dekoracji, oświetlenia, instrumentów muzycznych i wszystkiego co do wystawienia sztuki jest potrzebne. Środki, które otrzymywał zespół były bardziej niż skromniutkie. Próby odbywały się mieszkaniu Państwa Knade, przy ciastkach i kawie. Tam urządzono także magazyn strojów. Zespół był atrakcją wielu uroczystości w Białogardzie i poza nim. Zdobył liczne wyróżnienia m.in.: pierwsze miejsce na Wojewódzkim Przeglądzie Amatorskich Zespołów Artystycznych, dwa pierwsze i jedno trzecie miejsce w Ogólnopolskim Przeglądzie Zespołów Artystycznych Rzemiosła.
W realizacji działań artystycznych pomagała Panu Ignacemu, żona Anna z domu Kwaśniewska, pochodząca z rodzinny innej, niż noszący to samo nazwisko - najbardziej znany białogardzianin - Prezydent Aleksander Kwaśniewski. W Teatrze Pani Anna pełniła w funkcję kierownika literackiego i scenografa.
Na pytanie jak doszło do powstania Zespołu, który tak świetnie wystartował i od samego początku osiągał sukcesy? Pan Ignacy odpowiada:
- Przez wiele lat marzyłem o zorganizowaniu zespołu artystycznego, ale na urzeczywistnienie tych marzeń czekałem aż do czasu, gdy w Białogardzie powstał Dom Rzemiosła. Po uzyskaniu zgody Zarządu Cechu przesłuchałem wielu uczniów rzemiosła, członków rodzin rzemieślników i wybrałem kilkunastoosobową grupę, która utworzyła zgrany zespół.
Skąd u rzemieślnika artystyczna pasja?
- Wszystko zaczęło się od muzyki. Tuż po zakończeniu działań wojennych podjąłem w Katowicach naukę zawodu piekarza i cukiernika. Kiedy byłem uczniem u cukiernika, skorzystałem z okazji, że syn mojego pryncypała uczył się grać na skrzypcach. Chłopak robił to jednak bez przekonania i bez cienia żalu oddawał mi instrument. I tak to się zaczęło. Uczyłem się zawodu i równocześnie chodziłem do wieczorowej Szkoły Muzycznej im. Mieczysława Karłowicza w Katowicach.
Namawiano go, żeby przerwał naukę w piekarni, proponowano stypendium, ale mistrz u którego Pan Ignacy pobierał nauki miał swoje argumenty: „ A jak tobie palec utnie - mówił – to jako muzyk będziesz dziadem”.
- W 1948 r. przyjechałem z rodzicami do Białogardu, gdzie dołączyłem do kapeli ludowej przy Powiatowym Domu Kultury. Kontynuowałem naukę w wieczorowym gimnazjum i grałem w zespole muzycznym. Rodzice otworzyli piekarnię w tym samym miejscu, co obecnie.
Czy prawdą jest, że informację o naborze do Państwowej Szkoły Instruktorów Teatru Ochotniczego w Nowym Dworze koło Gdańska przeczytał Pan w gazecie ?
- Tak. Rodzice dali mi swoje błogosławieństwo. W szkole grałem w zespole muzycznym, byłem przewodniczącym samorządu szkolnego i poznałem przyszłą żonę Annę.
Okres nauki Państwo Knade wspominają bardzo dobrze. Szkoła robiła kawał dobrej roboty. Zespoły szkolne jeździły na wieś, gdzie za darmo występowały dla spracowanych ludzi, którzy po całym dniu ciężkiej pracy, wieczorem chętnie przychodzili na występy. Od momentu poznania się Państwo Knade wszystko robili wspólnie. Na końcowy egzamin w Szkole przygotowali razem „Matkę” Maksyma Gorkiego. Pani Anna zaprojektowała scenografię, Pan Ignacy sztukę wyreżyserował. Wspólnie zakwalifikowali się do Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”. Prawdopodobnie byliby dziś jego emerytowanymi artystami, gdyby nie poczucie obowiązku wobec rodziny w Białogardzie. Do naszego miasta wrócili na stałe w 1955 r. Po przyjeździe wzięli ślub, a po czterech dniach rozstali się, o młodego żonkosia upomniało się wojsko. Nawet mundur nie pozbawił Pana Ignacego pasji.
- W jednostce wojskowej, w której odbywałem służbę z powodzeniem prowadziłem zespół artystyczny - mówi Pan Knade.
W czasie pobytu męża w wojsku, Pani Anna pełniła funkcję opiekunki jego rodziców. W listach prosiła swojego małżonka o... receptury babek wielkanocnych.
- Gdy wróciłem z wojska jeden z moich nauczycieli z Nowego Dworu organizował w Koszalinie na wpół amatorską Koszalińską Orkiestrę Symfoniczną. Byłem jednym z jej pierwszych członków i założycieli.
Gra w orkiestrze wymagała wielogodzinnych ćwiczeń w domu. Pan Ignacy zabierał najstarszego z synów - małego Zdzisława i schodził do piekarni. Ćwiczył, zerkał na zakwasy, dorzucał do pieca i smykiem przywoływał Zdzisia do porządku. Z koncertów wracał nocą, a żonie przywoził w papierku sałatkę jarzynową, którą bardzo lubiła. Ta sałatka miała wynagrodzić Pani Annie trudy wykonywania domowych obowiązków.
- W 1955 r. podjąłem pracę w rzemiośle piekarniczo - cukierniczym, pomagałem schorowanemu już wtedy ojcu i jednocześnie grałem w Koszalińskiej Orkiestrze. Śmierć ojca i konieczność przejęcia zakładu zmusiły mnie do zakończenia działalności w orkiestrze. Pasji nie pozostawiłem, grałem w kapeli istniejącej przy Powiatowym Domu Kultury w Białogardzie.
W czasie działalności rzemieślniczej Pan Knade wyszkolił wielu uczniów. Niektórzy z nich dziś są mistrzami i uczą innych. Jednak jego największym pragnieniem zawsze było przekazanie teatralnej pasji młodym ludziom.
- Odkąd zamieszkaliśmy w Białogardzie każdego dnia zastanawialiśmy się z żoną, jak obudzić zainteresowania artystyczne wśród młodzieży rzemieślniczej. Wiedzieliśmy, że to będzie trudne. Wierzyliśmy jednak, że się powiedzie. Ja sam jestem tego najlepszym przykładem. Mnie się udało. Trafiłem w życiu na ludzi, którzy mi pomogli, nie pozostali obojętni wobec moich zainteresowań. Nam też się powiodło, nasz Teatr działał. Jednak najmilsze wspomnienia, niezapomniane chwile w moim życiu zawdzięczam muzyce - dodaje na zakończenie Pan Ignacy - nawet żonę.
Z teatralną pasją wiąże się także nazwa Cafe Bar „Sydonia” - taki tytuł nosi najpopularniejszy spektakl „Teatru Propozycji”.
Państwo Knade mają trzech synów, pięcioro wnuków i 2 prawnuków. Wszyscy synowie grają na pianinie. Nadto: Zdzisław na klarnecie, Mariusz na akordeonie i wiolonczeli, Waldemar na skrzypcach i altówce. Synowie pomagali w prowadzeniu zespołu. Na deskach „Teatru Propozycji” występowała także synowa Państwa Knade - Lucyna, żona Mariusza. Działalność zawodową dziadków i rodziców kontynuuje Pan Mariusz Knade, wraz z żoną Lucyną prowadzi „Sydonię”. Kiedy był w wojsku, kontynuując rodzinne tradycje, grał w orkiestrze.
Waldemar Knade, najmłodszy z synów jest altowiolistą, aranżerem i kompozytorem. Gra muzykę poważną, jazz-rock i rock, a na swoim koncie ma kilka albumów studyjnych. Najstarszy syn Zdzisław ukończył Liceum Muzyczne w Bydgoszczy, posiada tytuł magistra muzykoterapii. W 1981 r. wyjechał do Francji, gdzie obecnie mieszka. Pozostał wierny muzyce i Polsce. Często przebywa w Białogardzie, gdzie odwiedza ukochanych rodziców. Szczególną miłością darzy mamę, której zawdzięcza pasję czytania i pisania. Jak sam mówi, to ona jest „cichym i silnym motorem”, który pozwolił mu przetrwać najtrudniejsze chwile, żyć i tworzyć na obczyźnie.
Sumując, hobby miała po prostu cała, pozytywnie zakręcona rodzina. Muzyka, teatr i pieczenie było nierozłącznym elementem życia wszystkich domowników. I zapewne nikt nie żałuje czasu poświęconego na realizację rodzinnych pasji. Ale muzyka i teatr to nie wszystkie artystyczne pasje rodziny Knade. Zdradzamy rodzinne sekrety, otóż oboje Państwo Knade piszą wiersze. Wiersze Pani Anny możecie Państwo przeczytać w naszym tygodniku. Pani Anna także maluje. Aż chce się powiedzieć i gdzie tu sprawiedliwość w jednej rodzinie sami artyści i tyle pasji.
Państwo Knade to najlepszy przykład prawdziwych społeczników. Nigdy nie chodziło im o pochwały i laury, najważniejsza była pasja i entuzjazm ludzi, z którymi współpracowali. Stali się legendą białogardzkiego teatru amatorskiego, pobudzili wyobraźnię kolejnych pokoleń. Warto przypomnieć, że Państwo Anna i Ignacy w 1976 r. założyli Zespół Teatralny „Senior”, który działał przy Klubie Seniora w Białogardzie. Gospodarzem Zespołu był Pan Leopold Kobiałko.
Całe swoje życie zajmują się sztuką: tą podaną na deserowym talerzyku, tą na scenie teatralnej, tą pisaną i tą malowaną. Ich wkład w białogardzką kulturę jest nieoceniony i bezsprzecznie szczególnie wartościowy. Artystycznego bakcyla przekazali wielu, nie tylko młodym, ludziom, zainteresowali poezją i sztuką, pomogli ją zrozumieć i pokochać. Za upowszechnianie kultury i rozwój amatorskiego ruchu artystycznego należą się Państwu Annie i Ignacemu Knade wyrazy wyjątkowej wdzięczności.
Czasami można, siedząc w Sydonii, smakując wyrobów cukierniczych, posłuchać opowieści o barwnym, niezwykle ciekawym i wartym zapamiętania życiu rodziny Knade.
Białogardzianin nr 825 z 5 sierpnia 2016