Mieczysław Bielski, powstaniec warszawski, piłkarz ISKRY Białogard
Administrator
W 1946 roku, gdy zakładano Iskrę znalazł się w pierwszym składzie nowego klubu. Niecałe dwa lata wcześniej walczył w Powstaniu Warszawskim w Grupie Kampinos.
To będzie wydarzenie bez precedensu. 20 sierpnia w Białogardzie piłkarska iskra będzie obchodziła swoje 70 urodziny. Zaplanowany został mecz, w którym piłkarze zagrają z opaskami z symbolem Polski Walczącej, przypominającymi o chlubnej historii klubu. Przede wszystkim o tym, że w pierwszej drużynie grali powstańcy warszawscy, a także bohaterowie września 1939. Prezes klubu Krzysztof Wudziński dotarł do Mieczysława Bielskiego, który grał w 1946 roku w Iskrze, gdy klub powstawał, na pozycji obrońcy. Bielski to wiceprezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, mieszka w Koszalinie. Razem z Krzysztofem Wudzińskim byliśmy u niego, by powspominać dawne czasy.
Ubić Sukinkota Adolfa
- Był 1945 rok. Jadę do Białogardu pociągiem z Warszawy z rosyjskimi żołnierzami. Oni mi dają puszkę z mięsem i mówią żebym zjadł, że to ich mięso, dobre. Biorę, ale patrzę, że tam jest wybity na tej puszcze napis USA. Mówię, więc im, że słuszajtie, ale tu jest napisane, że to amerykańskie. A oni kręcą tylko głowami. "Niet" - śmiali się. "Eto nasze. USA to znaczy Ubić Sukinkota Adolfa". Tak zaczęła się moja podróż na Dziki Zachód, do Białogardu – opowiada pan Mieczysław. Jest porucznikiem w stanie spoczynku. Do Białogardu przyjechał w poszukiwaniu rodziców. Oddajmy mu jednak głos.
- Urodziłem się w 1926 w Warszawie. Mieszkałem tam przy ul. Miodowej 20. W konspiracji działałem od 1941 roku. Byłem członkiem Szarych Szeregów, a później Armii Krajowej. Walczyłem w Powstaniu Warszawskim w Grupie Kampinos. Brałem m.in. udział w zestrzeleniu niemieckiego samolotu. Po powstaniu i starciu naszej grupy z Niemcami pod Jaktorowem, próbowałem dostać się do Krakowa. Zostałem aresztowany i wywieziony do Niemiec na roboty. Tam wyzwolili nas amerykańscy żołnierze. Wstąpiłem ochotniczo do amerykańskiej armii. Po zakończeniu służby Mieczysław Bielski wrócił do Warszawy. – Domu naszego już nie było, wszędzie tylko ruiny. Po kilku dniach spotkałem kolegę i on mi mówi, że rodzice żyją i że wyjechali do Białogardu. Wtedy to był Białogród i znajdował się na Dzikim Zachodzie. Tak mówiono na „ziemie odzyskane” – opowiada dalej nasz rozmówca. Wsiadł, więc od razu do pociągu i przez Gdynię dojechał do naszego regionu. – Już na białogardzkim dworcu dowiedziałem się, że ojciec pracuje na kolei, że pojechał do Kołobrzegu, ale że za dwie godziny wróci. I tak też się stało. Też podjąłem pracę w PKP. Zostałem kreślarzem, robiłem plany wszystkich stacji.
W piłkę na obronie
- Byłem tez korespondentem kolejowego czasopisma "Sygnały". Władek Borzątkiewicz, mój kolega, zagaił mnie, że tworzy się klub sportowy Iskra Białogród i żeby coś napisać do gazety. Poszedłem, pogadałem, kopnąłem jeszcze piłkę raz i drugi, a Władek na to, że powinienem grać. W ten sposób trafiłem do pierwszego składu Iskry. Grałem na obronie i miałem przezwisko "Parowóz", bo nikt nie mógł mnie przejść.
Wtedy nie było jeszcze ligi piłkarskiej takiej, jaką znamy dziś. Drużyna jeździła na mecze po to by po prostu grać. Działo się sporo. Po jednym ze spotkań – w Pyrzycach – gdy Iskra Białogród wygrała z faworyzowanymi gospodarzami, trzeba było wyciągnąć broń i pod eskortą kolejowych ochroniarzy uciekać z nieprzyjaznego miejsca. – Kibice z Pyrzyc szli na nas z takimi lagami – pokazuje szerokim gestem pan Mieczysław.
Z łezką w oku wspomina tez mecz, który Iskra rozegrała z drużyną reprezentacji Armii Czerwonej. To z okazji rocznicy Rewolucji Październikowej. – Ta ich drużyna nazywała się Czerwona Gwiazda. A na treningi przyjeżdżał do nich nawet Lew Jaszyn, kiedyś najwybitniejszy bramkarz Europy – przypomina sobie Bielski. – Tego dnia była przecież ważna dla nich rocznica, mieli wygrać. Graliśmy na ich boisku w Białogardzie. Ale wzbiliśmy się na sam szczyt naszych możliwości i wygraliśmy 2:1. Zapewniam, nie mieliśmy przez to żadnych przykrości. Ale pamiętam tych zmęczonych piłkarzy radzieckich, gdy zobaczyli jak przed boisko podjeżdżają czołgi całe ubłocone. Okazało się, że wydano rozkaz, by piłkarze, w "nagrodę", pięknie umyli te maszyny.
Symbole Polski Walczącej
Wkrótce w Białogardzie piłkarze Iskry zagrają z opaskami na ramionach. To będą wyjątkowe opaski, bo ze znakiem Polski Walczącej. - I pięknie, na pewno pojawię się na tym meczu, choć mieszkam dziś w Koszalinie. W taki sposób z tych ważnych symboli można korzystać. W zespole grali przecież ludzie, którzy walczyli podczas wojny, byli też powstańcy warszawscy. Gorzej jest, gdy widzę na przykład puszkę z napojem energetycznym z takimi ważnymi, przynajmniej dla mnie, symbolami. Odbieram to jako profanację – mówi 90-latek. Mecz Iskry ze Spójnią Świdwin zaplanowany jest na 20 sierpnia w Białogardzie, na godz. 18:00. Tego dnia mają być też wręczone odznaczenia dla pierwszych piłkarzy Iskry Białogród. - Wszelkie uroczystości związane z 70-leciem klubu organizujemy w zasadzie przez cały sierpień, ale rzeczywiście, ten mecz będzie swoistym zwieńczeniem wszystkiego – mówi Krzysztof Wudziński.
Ubić Sukinkota Adolfa
- Był 1945 rok. Jadę do Białogardu pociągiem z Warszawy z rosyjskimi żołnierzami. Oni mi dają puszkę z mięsem i mówią żebym zjadł, że to ich mięso, dobre. Biorę, ale patrzę, że tam jest wybity na tej puszcze napis USA. Mówię, więc im, że słuszajtie, ale tu jest napisane, że to amerykańskie. A oni kręcą tylko głowami. "Niet" - śmiali się. "Eto nasze. USA to znaczy Ubić Sukinkota Adolfa". Tak zaczęła się moja podróż na Dziki Zachód, do Białogardu – opowiada pan Mieczysław. Jest porucznikiem w stanie spoczynku. Do Białogardu przyjechał w poszukiwaniu rodziców. Oddajmy mu jednak głos.
- Urodziłem się w 1926 w Warszawie. Mieszkałem tam przy ul. Miodowej 20. W konspiracji działałem od 1941 roku. Byłem członkiem Szarych Szeregów, a później Armii Krajowej. Walczyłem w Powstaniu Warszawskim w Grupie Kampinos. Brałem m.in. udział w zestrzeleniu niemieckiego samolotu. Po powstaniu i starciu naszej grupy z Niemcami pod Jaktorowem, próbowałem dostać się do Krakowa. Zostałem aresztowany i wywieziony do Niemiec na roboty. Tam wyzwolili nas amerykańscy żołnierze. Wstąpiłem ochotniczo do amerykańskiej armii. Po zakończeniu służby Mieczysław Bielski wrócił do Warszawy. – Domu naszego już nie było, wszędzie tylko ruiny. Po kilku dniach spotkałem kolegę i on mi mówi, że rodzice żyją i że wyjechali do Białogardu. Wtedy to był Białogród i znajdował się na Dzikim Zachodzie. Tak mówiono na „ziemie odzyskane” – opowiada dalej nasz rozmówca. Wsiadł, więc od razu do pociągu i przez Gdynię dojechał do naszego regionu. – Już na białogardzkim dworcu dowiedziałem się, że ojciec pracuje na kolei, że pojechał do Kołobrzegu, ale że za dwie godziny wróci. I tak też się stało. Też podjąłem pracę w PKP. Zostałem kreślarzem, robiłem plany wszystkich stacji.
W piłkę na obronie
- Byłem tez korespondentem kolejowego czasopisma "Sygnały". Władek Borzątkiewicz, mój kolega, zagaił mnie, że tworzy się klub sportowy Iskra Białogród i żeby coś napisać do gazety. Poszedłem, pogadałem, kopnąłem jeszcze piłkę raz i drugi, a Władek na to, że powinienem grać. W ten sposób trafiłem do pierwszego składu Iskry. Grałem na obronie i miałem przezwisko "Parowóz", bo nikt nie mógł mnie przejść.
Wtedy nie było jeszcze ligi piłkarskiej takiej, jaką znamy dziś. Drużyna jeździła na mecze po to by po prostu grać. Działo się sporo. Po jednym ze spotkań – w Pyrzycach – gdy Iskra Białogród wygrała z faworyzowanymi gospodarzami, trzeba było wyciągnąć broń i pod eskortą kolejowych ochroniarzy uciekać z nieprzyjaznego miejsca. – Kibice z Pyrzyc szli na nas z takimi lagami – pokazuje szerokim gestem pan Mieczysław.
Z łezką w oku wspomina tez mecz, który Iskra rozegrała z drużyną reprezentacji Armii Czerwonej. To z okazji rocznicy Rewolucji Październikowej. – Ta ich drużyna nazywała się Czerwona Gwiazda. A na treningi przyjeżdżał do nich nawet Lew Jaszyn, kiedyś najwybitniejszy bramkarz Europy – przypomina sobie Bielski. – Tego dnia była przecież ważna dla nich rocznica, mieli wygrać. Graliśmy na ich boisku w Białogardzie. Ale wzbiliśmy się na sam szczyt naszych możliwości i wygraliśmy 2:1. Zapewniam, nie mieliśmy przez to żadnych przykrości. Ale pamiętam tych zmęczonych piłkarzy radzieckich, gdy zobaczyli jak przed boisko podjeżdżają czołgi całe ubłocone. Okazało się, że wydano rozkaz, by piłkarze, w "nagrodę", pięknie umyli te maszyny.
Symbole Polski Walczącej
Wkrótce w Białogardzie piłkarze Iskry zagrają z opaskami na ramionach. To będą wyjątkowe opaski, bo ze znakiem Polski Walczącej. - I pięknie, na pewno pojawię się na tym meczu, choć mieszkam dziś w Koszalinie. W taki sposób z tych ważnych symboli można korzystać. W zespole grali przecież ludzie, którzy walczyli podczas wojny, byli też powstańcy warszawscy. Gorzej jest, gdy widzę na przykład puszkę z napojem energetycznym z takimi ważnymi, przynajmniej dla mnie, symbolami. Odbieram to jako profanację – mówi 90-latek. Mecz Iskry ze Spójnią Świdwin zaplanowany jest na 20 sierpnia w Białogardzie, na godz. 18:00. Tego dnia mają być też wręczone odznaczenia dla pierwszych piłkarzy Iskry Białogród. - Wszelkie uroczystości związane z 70-leciem klubu organizujemy w zasadzie przez cały sierpień, ale rzeczywiście, ten mecz będzie swoistym zwieńczeniem wszystkiego – mówi Krzysztof Wudziński.
Klub miłośników historii
- Moje niedawne spotkanie z panem Mieczysławem, co ciekawe, na grobach bliskich nam ludzi, sprawiło, że zacząłem wgłębiać się w tę naszą sportową historię – mówi jeszcze prezes Wudziński. Chodzi przecież o to, by nasza historia nie została zamknięta gdzieś głęboko w szufladach, ale by była dostępna dla wszystkich. Bo to były naprawdę wspaniałe wydarzenia. Dlatego utworzyłem niedawno specjalną stronę "Iskra Białogard – Miłośnicy, Historia" i umieściłem tam zdjęcie, które otrzymałem od pana Mieczysława Bielskiego. Proszę zobaczyć, na odwrocie napisał "Dla mojej Iskry" – pokazuje czarno-białą fotografię. - "Dla mojej Iskry"... - powtarza.
Jakub Roszkowski
Głos Koszalina z 5 sierpnia 2016